środa, 10 marca 2010

Parę słów o pracy

Praca w sekretariacie szpitalnym dla niektórych to pewnie coś śmiesznego, ale sam się przekonałem, że warto być pracownikiem służby zdrowia. Robota sama w sobie nie jest jakaś supertrudna, ani superpłatna, ale biorąc pod uwagę, że pracuję w miejscu oddalonym o 15min. spaceru od własnego domu i nie wydaję pieniędzy na dojazdy to 1300zł nie jest takie złe.
Ogółem mój dział nazywa się "Dział kontraktowania i rozliczania usług medycznych" i można go podzielić na kilka specyfikacji:
  1. Praca na oddziale
  2. Praca na rejestracji
  3. Wyznaczanie grup i JGP
  4. Poprawianie błędów po w/w
Ja obecnie pracuję na oddziale, i moja praca polega na pisaniu kart informacyjnych dla pacjentów, zbieraniu brakujących numerów ubezpieczeń, w zależności od specyfiki oddziału zajmowałem się również takimi rzeczami jak zamawianie karetek do transportu pacjentów, wystawianie faktur za leczenie (jeśli pacjent nie dostarczył dowodu ubezpieczenia), wypełnianie druków godzin pracy lekarzy. Z uwagi na to, co napisałem odnośnie faktur, pragnę zwrócić uwagę osób bezrobotnych: Urzędy Pracy, nawet jeśli nie wypłacają zasiłków, to opłacają ubezpieczenie osób zarejestrowanych jako bezrobotne, więc jeśli będziesz mieć wypadek podczas poszukiwania pracy (złamiesz nogę na lodzie, cegła z dachu spadnie Ci na głowę, pojedziesz na kurwy i złapiesz syfa czy cokolwiek innego) jako dowód ubezpieczenia pokażesz zaświadczenie z pośredniaka i nie martwisz się, że będziesz obciążony rachunkiem za leczenie (mogą one sięgnąć kwoty kilkunastu tysięcy złotych, więc chyba warto).
Praca na rejestracji, od czego zaczynałem, to trochę inna bajka. Jest tu zdecydowanie więcej pracy z pacjentem i trzeba umieć negocjować lub być po prostu upartym. I z uwagi na to wolę pracować na oddziale. Jak pracowałem w poradni i na rehabilitacji na rejestracji często zdarzało się tak, że pacjent był niezadowolony z zaproponowanego terminu i klął, chciał składać skargi albo nawet się bić. Jak sobie chce, ja mam ochroniarzy w szpitalu. Ale nie są to sytuacje miłe ani dla mnie, ani dla drugiej strony, lecz jestem wtedy postawiony w niezręcznej sytuacji: Szkoda mi człowieka, bo wiem, że go boli, a z drugiej strony nie mogę przecież przekroczyć fizycznych możliwości lekarza który też jest człowiekiem, też się kiedyś zmęczy i powie, że ma na dzisiaj dość, a w dodatku będzie miał w tym rację. Oprócz tego, nie mogę narażać poradni na straty, jakimi są wszystkie nadwykonania nierefundowane przez NFZ, a co za tym idzie obrywa się po kieszeni również całemu szpitalowi.

Bardzo przykrą sytuacją zarówno dla pacjentów, co i dla pracowników jest mniejszy kontrakt na rok 2010 niż na 2009. Ta różnica zaowocuje tym, że tak jak w 2009 roku do niektórych specjalistów mieliśmy wykończone zapisy do końca roku w październiku, bo Narodowy Fundusz Zdrowia nie płacił za większą ilość wizyt niż to było ustalone, tak teraz taka sytuacja może mieć miejsce już w sierpniu. Fundusz nie da wystarczającej kwoty na zaspokojenie potrzeb pacjentów, więc poradnia nie może wykonać porady. A fundusz nie da, bo nie dostał ze skarbu państwa, który woli postawić kolejny kościół na 2000 wiernych na zadupiu gdzie w promieniu 15km nie ma nawet tylu ludzi, zamiast dofinansować faktycznie potrzebną instytucję (bo modlitwy do Boga okażą się nieskuteczne, jeśli ten Bóg, jakkolwiek nazwany, nie będzie miał na ziemi rąk do pracy). Nam z kolei słucha się za to wszystko od ludzi. I to jest podstawowy problem, dla którego nie lubię pracować na rejestracji.
Drugim z tych problemów jest ilość osób, z którymi muszę się kontaktować: zdecydowanie wolę pracować z zamkniętym gronem ludzi, z którymi wiem jak rozmawiać, niż z co chwilę zmieniającymi się w kolejce pacjentami. Owszem, pod względem zaplecza przyznać muszę, że dziewczyny z rejestracji w poradni to na prawdę przesympatyczna ekipa, i bardzo miło wspominam przegadane z nimi godziny nudy, gdy nie było pacjentów do rejestrowania. Nie zaprzeczam również, że przy ściąganiu ubezpieczeń muszę rozmawiać z pacjentem, ale ta rozmowa wygląda kompletnie inaczej, i nie ma tak niemiłych sytuacji, jak przy rejestrowaniu.
Wyznaczanie grup JGP to dość skomplikowany wątek, i rozwijanie go tutaj jest zdecydowanie złym pomysłem, ale dla mnie ma jedną zaletę: Brak kontaktu z pacjentami. Niestety, gdy był ogłoszony konkurs na te stanowiska (są w moim szpitalu 3) to ja zająłem 4. miejsce, co mnie klasyfikuje jako "pierwszego rezerwowego" w przypadku, gdy zaistnieje potrzeba znalezienia dodatkowej pary rąk do pracy.
Poprawianie błędów - błędy są nieodłącznym elementem każdej pracy, a w przypadku pracy w szpitalu dotyczą one w zasadzie tylko błędnie wyznaczonych produktów, grup i procedur. Dość zawiły motyw, dotyczy bardzo szczegółowych zagadnień związanych z oprogramowaniem do prowadzenia rozliczeń z NFZ, więc również muszę to traktować jako tajemnicę zawodową.


UWAGA!
Dość ważny link, który dotyczy fragmentu tego posta, ale i post dotyczy jego:
Budowa kościoła zamiast rozbudowy szpitala w Woli Justowskiej
Przypadek, o którym już tutaj mówiłem!

Zdjęcia, które tu wstawiłem pochodzą ze strony internetowej Szpitala Powiatowego w Wołominie

Brak komentarzy: