Tak zawiedzionego pana młodego polskie kościoły, meczety i cerkwie chyba jeszcze nie widziały: jego wybranka w dniu ich ślubu zasymulowała własne porwanie, aby wyłudzić od rodziny garść drobniaków (100 tys. zł). To takie troszkę odwrotne efekt i podejście do sprawy ślubu niż to, które ujęła w słowach piosenki Monika Brodka. Zobaczcie sami:)
Głupota ludzka nie zna granic, ale według mnie wybryk tej dziewczyny to już skurwysyństwo, i na miejscu pana młodego odpuściłbym ją sobie, bo widać po prostu, że liczy się dla niej nie on, a jego pieniążki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz