Wiemy wszyscy, jak niskie w Polsce jest zainteresowanie literaturą... Jednak jest jeszcze w tym kraju banda degeneratów, którzy czytają, bo lubią. Z dumą na twarzy mogę oznajmić, iż ja do nich należę.
Od razu oznajmię, że nie interesuje mnie dzieciniada w stylu "Harry Potter" czy "Century", które to widzę na półkach u mojej smerfnej siostry. Dla mnie najlepsze są kryminały: książki wymagające myślenia, które niekiedy są oparte na faktach. Z takich książek można się nawet czegoś nauczyć - np. ostatnio przeczytałem "Dzień szakala": Książka pokazuje jakby zza kulis działalność OAS w dziedzinie zabójstwa Charles'a de Gaulle'a, powody, dla których planowano go zabić, jak to było rozpracowywane przez tamtejsze służby (nie była to tyljo policja) i gigantyczny fart samego generała, który nieraz w ostatniej chwili nieświadom niczego unikał jakiejś kuli lub innego przedmioti lecącego z gigantyczną prędlością, wymierzonego w jego głowę. Jest to podkoloryzowana fabuła.
Kompletnie inne mam nastawienie do książek nie mających zbyt wiele, albo nawet i nic wspólnego z historią: też jest to ciekawy podgatunek thriller'a, ale nie mam do tego podejścia naukowego. Owszem, są rzeczy których można się nauczyć, ale po przeczytaniu kilku książek Jeffery'ego Deaver'a jego fabuła staje się przewidywalna, więc po mału nudna. Choć ciekawą odskocznią od jego schematu są "Porzucone ofiary" - nie ma rozbudowanego etapu śledztwa, i następuje pewna zmiana miejsc: dobra postać icieka przed złymi, nie zdając sobie do końca sprawy z tego, ile tych złych ją tak na prawdę otacza.
Fajną pozycją jest też "Azazel" Borysa Akunina. Młody detektyw rozszyfrowuje organizację terrorystyczną, która ma plan i poważne możliwości przejąć po cichu władzę nad światem. Polecam doczytać całą książkę, do samego końca, bo zakończenie jest niesamowite.
niedziela, 27 marca 2011
Poczytajmy sobie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz